PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119918}
7,4 6 914
ocen
7,4 10 1 6914
Metallica: Some Kind of Monster
powrót do forum filmu Metallica: Some Kind of Monster

Prawe dwu i półgodzinny film ukazujący zmagania zespołu nie tylko z problemami, presją czy kłótniami wynikającymi z różnic charakterów, jak również walka z samymi sobą i wychodzenie ze stref komfortu. Chyba najmroczniejszy okres w historii zespołu i pozwolę sobie stwierdzić, że nawet mroczniejszy niż ten po odejściu z tego świata Cliffa. W 1986 grupa dosyć szybko zdała sobie sprawę, że śmierć Burtona nie oznacza końca Metallici i tak naprawdę jeszcze w tym samym roku wrócili do trasy koncertowej. Pomimo smutku i złości poradzili sobie bez większych problemów. Okres produkcji St. Anger był inny. Cytując słowa Jamesa pod koniec filmu - "To był najcięższy rozdział mojego życia". Tutaj członkowie kapeli zdali sobie sprawę, że pomimo iż są ze sobą od dwudziestu lat, to tak naprawdę wcale się nie znają. Doskonale pokazuje to scena rozmowy Larsa z Jamesem, po powrocie tego drugiego z odwyku, w której Lars dosłownie mówi mu, że czuje się jakby dopiero teraz James pokazywał swoją prawdziwą twarz w obliczu smutnych wizji rozpadu zespołu. Tak naprawdę w dużej mierze film skupia się właśnie na konflikcie Larsa z Jamesem, dwóch silnych osobowości, gdzie tak naprawdę i jeden i drugi przedstawia swój punkt widzenia i często słusznie wytykają sobie wzajemnie błędy, gdyż jeden i drugi je popełnia. Gdzieś z boku wszystko obserwuje Kirk Hammett, który nie bardzo wie co ze sobą zrobić w chwilach konfrontacji Ulricha i Hetfileda. Prawie nic nie komentuje, jedynie spuszcza wzrok. Te sceny pokazują jak bardzo Kirk cierpi gdyż ewidentnie traktuje Larsa i Jamesa na równi i nie chce, lub może boi się wziąć stronę któregoś z nich. Pomimo, że konflikt dotyczy też jego, nie potrafi zostać mediatorem i zostawia to wszystko Philowi i Bobowi. Cały film oraz relacje między członkami zespołu przypominają nie konflikty interesów w pracy, a zmagania dysfunkcyjnej rodziny, którą Metallica wtedy była. James niczym nerwowy ojciec, chcący by wszystko było według jego zasad, Lars jak matka, z którą ciężko się dogadać, również mająca swoją wizję i harmonogram a pomiędzy nimi zagubione dziecko czyli Kirk przeżywający wszystko w milczeniu i patrzący na kłótnie "mamy i taty" przed "rozwodem".

Myślę, że film to bardzo dobra pozycja nie tylko dla fanów Metallici, jak również dla ludzi, którzy zmagają się z gorszym okresem swojego życia, zwłaszcza z problemami rodzinnymi. Produkcja niczym dobry dramat psychologiczny pokazuje jaką drogę pokonują członkowie kapeli by nauczyć się kompromisów, podejmowania decyzji oraz sztuki słuchania i rozmawiania ze sobą bez krzyków oraz schowania swojego ego do kieszeni. Tę przemianę widać najbardziej po Larsie i Jamesie, którzy przez dwa lata trwania nagrań dojrzewają na tyle by w końcu się dogadać.

Myślę, że St. Anger jest wyjątkową płytą. Zostawmy na chwilę kwestie brzmienia czy stylu, bo nie ma teraz znaczenia czy nam się podoba czy nie. Sam fakt wydania jej w zgodzie świadczy o tym, że jest ona udanym owocem ciężkiej i żmudnej pracy kapeli. Rozpadająca się rodzina, którą była wówczas Metallica przetrwała i trwa dalej mimo, że od wydania filmu minęło już dwadzieścia lat.

Albumy St. Anger, Death Magnetic, Harwired...to Self- Destruct oraz nadchodzący w kwietniu tego roku 72 seasons, są dowodami na to, że Metallica wciąż trwa, walczy i wspiera się wzajemnie. Panowie z zespołu pokazują tym "co nas nie zabije to nas wzmocni". Oglądając z nimi wywiady promujące nowy album, odnoszę wrażenie, że dawno nie mieli takiej energii co teraz. Doceniam ich pracę, mimo że mogliby tak naprawdę siedzieć na tyłkach do końca życia i pływać w stosie pieniędzy do śmierci. Oni dalej są aktywni i twórczy. A przynajmniej się starają.

Fenomenalny zespół a film polecam z całego serca.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones